środa, 14 maja 2014

Klasztor...(1)




Klasztor w pięknej miejscowości Leggionno powstał po tym jak Nowy Klasztor słusznie został zalany przez Wielki Potop, niegodziwość głoszonych herezji w Nowym Klasztorze jaka podniosła się lamentem do nieba spowodowała, że Nowy Klasztor został opanowany przez bożka sworożyca i tym sposobem pogrążył się w odmętach pogaństwa…
Nowy Klasztor kiedyś tętnił życiem, wielu było tam mnichów, którzy pisali swoje święte księgi…niestety, Nowy Klasztor opanował duch herezji, więc nie było możliwości, żeby się ostał…
Klasztor w Leggionno był budowany od zera, ojcem założycielem był Ojciec Markus, który dniem i nocą wraz z Matką Santa Catogoria kamień po kamieniu układali podwaliny pod Klasztor…niczym święty Franciszek i święta Klara…



Po potopie do Klasztoru w Leggionno zaczęli nadciągać mnisi, aby pisać znów swoje święte księgi…każdy z nich dostał swoją celę i możliwości, aby pisać pisma.
To był dosyć niezwykły Klasztor, w sumie mogli w nim przebywać Bracia, jak i Siostry, nie był to jakiś klauzurowy Klasztor, każdy miał wolną wolę, aby coś dobrego wnosić do Klasztoru…na chwałę nieba.
Opatem Klasztoru był w zasadzie Ojciec Markus, ale wydawało się, że Matka Przełożona Santa Catogoria miała większy wpływ na to, co się w Klasztorze dzieje…żaden z Braciszków i Siostrzyczek z grzeczności nie negował świątobliwości Mateczki, niektórzy nawet nazywali ją Matką Najprzewielebniejszą, co było zawsze nagradzane zerknięciem przychylnym, ciepłym wzrokiem Najprzewielebniejszej Mateczki.
Codzienne życie Braciszków i Siostrzyczek w Klasztorze nie było jakieś nadzwyczajne…pisali swoje pisma i poddawali je publicznej krytyce społeczności pozaklasztornej…w sumie krytyka pozaklasztorna nie była aż taka ostra…każdy Braciszek i Siostrzyczka bardziej bali się krytyki Mateczki Najprzewielebniejszej, wszyscy wiedzieli, że Jej krytyka była jak miecz obosieczny, który oczyszczał tak , jak się oczyszcza srebro…tylko w ogniu.
Jeśli jakiś Braciszek, lub Siostrzyczka nie spełniali kryteriów Najprzewielebniejszej Mateczki, to mógł się spodziewać rychłej ekskomuniki, czyli wydalenia z Klasztoru na własną prośbę..dlatego Braciszkowie nie szemrali tylko pisali swoje pisma.
Najwiekszą ulgą dla mnichów było południe…każdy wiedział, że Mateczka Najprzewielebniejsza wizytuje rano i wieczór, przez południe Mateczka udawała się na modły i kontemplację w intencji krnąbnych, piszących pisma Braciszków, a wszystko po to, aby ich uświęcić…wieczorem Mnisi odkładali swoje pióra…ale zanim odłożyli swoje pióra, to Mateczka Najprzewielebniejsza stawała za plecami Braciszków i zerkała na gryzmoły, które każdy Braciszek napisał…jeśli nie były kompatybilne z myślą Mateczki Najprzewielebniejszej, to Braciszek musiał wyciagnąć prawą dłoń, na którą Mateczka wymierzała dziesięć razów trzciną bambusową…

Mnisi nie szemrali, tylko pisali i pisali, aż któregoś dnia Najprzewielebniejsza Mateczka powróciła z kontemplacji i krzyknęła z przerażeniem, że do Klasztoru wdarł się… Duch Buntu. Blady strach padł na braciszków koziołków…strach spotęgował się, gdy Mateczka Najprzewielebniejsza dodała, że wszyscy mnisi w Klasztorze muszą być jednomyślni…choćby trup ścielił się gęsto…CDN

…wszelkie podobieństwa zdarzeń i osób jest czysto przypadkowe…oczywiście :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze