czwartek, 16 kwietnia 2015

Serce na dłoni.

Wiemy, jak ważne dla każdego jest zdrowie.
To zwykłe codzienne móc wstać i żyć, tak po prostu, jak wczoraj czy przedwczoraj.
Prawdziwie docenić ten skarb mogą jedynie ci, którzy go tracą lub stracili.
Bycie w formie jest ściśle powiązane z lekarzami, bo zdrowie to nie tylko bieganie czy dbałość o siebie.
To również konieczność spotykania się ze służbą zdrowia. Jaka jest dziś ta służba, to każdy wie lub się domyśla. A bywało lepiej, ba znacznie lepiej, w biedniejszych przecież czasach. Wtedy budowano szpitale dla ludzi a nie sprzedawano za grosze dla swoich.



Właśnie na przełomie tych czasów żył pewien niezwykły człowiek-lekarz kardiochirurg, twórca polskiej szkoły transplantacji serca.
Urodził się przed wojną, Jego ojciec był nauczycielem, dyrektorem szkoły i żołnierzem września 1939 roku.
Matka zajmowała się domem, wcześniej pracując w majątku  pana Oppenheima jako sekretarka.
"Byliśmy szczęśliwi a słowa przysięgi małżeńskiej traktowaliśmy nie jako formalność, ale jako zobowiązanie na całe życie"-tak mówili rodzice mojego bohatera.
Po klęsce wrześniowej ojciec przebywa całą okupację w obozie jenieckim-Arnswalde.
Ciężkie chwile okupacji i niewoli pomaga przetrwać matka, która nie idzie na współpracę z Niemcami i odmawia podpisania "volkslisty".
Z listu ojca do matki o wychowaniu syna:
"Pamiętaj zawsze traktować go jako człowieka dorosłego. Zawsze poważnie, nie strasz go nigdy i niczym, nie oszukuj go nawet w żartach czy drobiazgach. Niech płacze gdy wychodzisz ale niech prawdę wie. Pragnąłbym, byśmy wychowali prawego i dzielnego człowieka. Nie rozpieszczaj go. Kocham was bardzo i tęsknię niezmiernie..."
Po wojnie rodzina w komplecie. Rodzice pracują i wychowują syna. Nasz bohater wspomina-..."pamięta też oddziały Ukraińców w mundurach SS, które maszerowały przez wieś i ludzi, którzy przed nimi uciekali. To byli zwykli bandyci."
Koniec wojny to powrót do rodzinnych Miedniewic w marcu 1946 roku. W liceum koledzy nazywali go "Misiek", nie był wzorowym uczniem. Maturę ledwo, ale zdał. Trenuje boks pod okiem legendy- Tadeusza Pietrzykowskiego. Swoją pierwszą poważną walkę na ringu przegrywa w trzeciej rundzie. Kończy z boksem. Chciał zostać filozofem, rodzicom udaje się przekonać go do medycyny.
W 1956 rozpoczyna studia medyczne w Warszawie.
Dziwnym zbiegiem okoliczności wybiera chirurgię, pierwsza operacja to wyrostek robaczkowy.
Po studiach ma na koncie ponad 100 operacji. Pierwsza praca-szpital w Wyszkowie, później służba wojskowa, izba chorych.
Rok 1969 to początek pracy w szpitalu Wolskim.
Lata siedemdziesiąte to praktyki w USA u najlepszych kardiochirurgów:
-prof. Wesołowski, Rene Favaloro, Adrian Kantrowitz ten ostatni proponuje stały pobyt i pracę ale nasz bohater odmawia, Polska ważniejsza.
Po jakimś czasie, z wielkim trudem tworzy zespół i dokonuje drugiej w Polsce transplantacji serca. Zespół staje się rozpoznawalny, dzięki szybkim postępom w transplantacjach serc. Wszystko buduje od zera w Zabrzu-nasz bohater Zbigniew Religa.
Po latach, kiedy przeszczepy stały się dla zespołu  operacjami wręcz rutynowymi, ktoś dzwoni ze szpitala do Religi i mówi, że pacjent prawdopodobnie umrze, bo serce, nowe serce, nie reaguje. Religa mówi, aby reanimować i masować organ do skutku. Po kolejnych minutach ten sam telefon i ta sama sprawa-czy możemy przestać, bo serce nie reaguje? Religa-"jak przestaniecie walczyć to wam nogi z dupy powyrywam już tam jadę". Kiedy Zbyszek wpada na salę operacyjną, po uprzednim przygotowaniu chirurgicznym, pacjent nadal jest niezgodny z nowym organem, który nie reaguje i wydaje się być martwy. Religa bierze serce w dłonie i delikatnie zaczyna masować, mija kilka minut, na monitorze ciągła dotąd linia zaczyna falować; mówią, że to cud. Bo to był cud i doktor Religa potrafił go sprawić jeszcze wielokrotnie.
Palił jak smok, klął jak szewc, ale pracował po 17 godzin na dobę. Każdy pacjent był dla niego równie ważny, bez względu na status materialny czy jakikolwiek inny. Religa zawsze walczył o życie człowieka do końca.
W trudnych czasach przełomu lat osiemdziesiątych, gdzie brakowało wszystkiego a rękawiczki jednorazowe były wielorazowe, dokonywał rzeczy niezwykłych. Do zespołu włączył wojskowy samolot, który latał z organami na hasło: "akcja serce", odzewem było powiedzenie: "operacja czerwony październik". 
Takie były początki polskiej transplantologii serca, która stała się sławna w świecie dzięki Zbyszkowi Relidze.

CDN-jeśli będą takie oczekiwania.

Materiały pisane kursywą z książki autorstwa:
Judyta Watoła
Dariusz Kortko.
"RELIGA".
Polecam tę niezwykłą książkę o niezwykłym człowieku.
Filmu nie oglądałem.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze