wtorek, 10 maja 2016

Pamiętniczek burdelmamy a sprawa polska.

z bloga Bjesa...
"Ty, coś pod wielkim legła politykiem - wiesz z doświadczenia jakim jest nikczemnikiem."
Kampanie wyborcze i walka polityczna o stanowiska i urzędy są dziś istotnym czynnikiem odkrywania historii. A najistotniejszy jest "czarny PiaR" i "kwity na"...


W naszej nadwiślańskiej skali jak to się przedstawia - wie każdy kto wiedzieć chce. Historii Solidarności, Wałęsy, kariery i upodobań obiektu sprawy "Buś", rodowodów dygnitarzy i ich pseudonimów operacyjnych - do tej pory nie znałby nikt prócz nielicznych, gdyby nie czarny PiaR i walka na kwity. A jeszcze pewnie sporo pogłosek z czasem się potwierdzi, jeśli robactwo nie wpełznie pod kamień spod którego wylazło.
Ale mało kto zdaje sobie sprawę z tego jak czarny PiaR i kwity - istotne są dla poznania wydarzeń w USA i na świecie.
Z najbardziej znanych, najpierw wypłynęła zawartość poczty elektronicznej Clintonowej z czasów gdy była sekretarzem stanu. W oczach opinii publicznej poważnie dyskredytującej jej kandydaturę w wyborach, tyle że nie będącej nowością dla osób śledzących sytuację polityczną.
Niedawno ujawniono aferę "Panama papers", a w zasadzie część owych papierów. Także jest to wyciek kontrolowany treści selektywnie wybranych. Pozornie prowadzi przez personalne powiązania do obojga Clintonów. Jednak przyglądając się historii i powiązaniom Mossack Fonseca, w tle jeszcze jest "Safari Club", "Iran Contras" i rodzina Bushów. O których na razie cicho.
Aktualnie zaczyna się przebijać afera związana z pamiętniczkiem burdelmamy. Tym razem nie tyle jest to przeciek kontrolowany, co próba powstrzymania przecieku. Dlatego też nie trąbią o tym pierwsze strony gazet i portali na całym świecie.
Deborah Jeane Palfrey znana też mediom jako DC Madam prowadziła ekskluzywną agencję towarzyską, ponoć sponsorowaną przez powiązanego z Clintonami finansistę z Wall Street Jeffreya Epsteina. Zwykłe jej kontakty idą w listę tysięcy numerów telefonów i rachunków rozliczeniowych. Jako że DC Madam organizowała także seks zakazany (dzieci jako seksualni niewolnicy, BSDM i inne osobliwości), uzbierała listę 815 bogaczy wartych szantażu.
I tu się pomyliła - bogacze mogą, ale bogaczy nie można. Kłopoty prawne DC Madam nie wynikały z grzesznej oferty, lecz z szantażu i prania pieniędzy. Epstein poszedł na współpracę i wywinął się trzynastomiesięczną odsiadką. DC Madam osiemnastego kwietnia 2008 uznano winną, groziło jej sześć do pięćdziesięciu pięciu lat odsiadki. Ale dwa tygodnie później znaleziono ją martwą, typowe seryjne samobójstwo. Na jej listę klientów i bilingi sąd nałożył zakaz publikacji. Zdawałoby się że pozamiatane.
Gdyby nie ostatnie zagadkowe zgony wśród prawników i w sądownictwie USA. Adwokat DC Madam - Montgomery Sibley przez osiem lat walczył o odblokowanie publikacji listy klientów DC Madam. Twierdził że amerykanie mają prawo znać listę jej klientów. Przez osiem lat system sądowniczy marginalizował sprawę, rozdrabniał ją proceduralnie. Cofnięto Sibleyowi licencję.
A Sibley ostatnio ogłosił że lista może mieć znaczący wpływ na bieżące wybory. I nie jest to błahostka, skoro Ted Cruz zarzekał się iż nie o niego chodzi, bo rodzina to dla niego świętość. Wiadomo że na liście jest nie tylko finansjera, ale także senatorowie i wyżsi urzędnicy administracji z tamtych czasów.
Pełnomocnikiem Sibleya był adwokat Gary Welsh, pierwszego maja właśnie i on dokonał seryjnego samobójstwa. A dnia następnego US Supreme Court odrzucił apelację Sibleya o zwolnienie listy DC Madame z zakazu publikacji.
Sam Sibley żyje wciąż, zapewne dzięki temu że 31 marca ogłosił iż listę klientów i inne dokumenty umieścił na czterech serwerach gdzieś w świecie. Zabezpieczone 72 godzinnym wyzwalaczem. Czyli jeśli się co 72 godziny gdzieś tam nie zaloguje, dokumenty (lub dostęp do nich) rozejdą się po redakcjach świata.
A na listę czekają nie tylko tropiciele grzeszników, o współczesnej historii też sporo opowie. I nie tylko Amerykanie czekają. Skoro jak mówi Obama: "Lepszego przyjaciela niż Polska na świecie nigdzie nie mamy", powinniśmy wiedzieć jak wygląda "american way of life". Wszak nasze elity przyjmują "zachodnie wartości", a już ostatnio szczególnie amerykańskie - to chyba na ośmiorniczkach się nie skończy?
Nie zaliczając się do elity i będąc już po okresie fascynacji seksem, jednak i ja chciałbym znać zawartość pamiętniczka burdelmamy. Widzę iż w odróżnieniu od spolegliwych amerykańskim elitom eliciarzy rodzimych, rodacy do wojny z Rosją się nie garną. Mamy wprawdzie na wschodzie zaległości dziejowe do rozliczenia, ale to nie powód do robienia jankesom laski.
O ile jednak połączonym elitom uda się pogonić potomków Lecha na potomków Rusa wbrew potomków woli i interesom - dobrze byłoby wiedzieć za jakie to elitarne wartości Ameryki przyjdzie nam zdychać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze