czwartek, 1 września 2016

I ty zostaniesz antysemitą. Według żydowskiej ADL, 14 mln Polaków jest antysemitami...

Wiele dyplomatycznych wizyt w Warszawie przemija niepostrzeżenie, jak na przykład przyjazd Jonathana Greenblatta, dyrektora Ligi Przeciwko Zniesławieniu. To już czwarta w tym roku inspekcja przedstawiciela organizacji żydowskiej z USA w ministerstwie spraw zagranicznych. Gospodarz nie mógł się gościa nachwalić, jaki to z niego wielki przyjaciel, jak to wspiera Polskę w obronie prawdy historycznej.
Komunikat rzecznika MSZ o tym epokowym wydarzeniu dużo mówi o szczególnym charakterze partnerstwa polsko-izraelskiego, nic natomiast o szczególnym partnerstwie ministra Witolda Waszczykowskiego z amerykańskimi Żydami. Nowojorska Liga Przeciwko Zniesławieniu to zbrojne polityczne i propagandowe ramię loży masońskiej Zakonu Synów Przymierza (jej pełna oficjalna nazwa to The Anti-Defamation League of B’nai B’rith). Ma oddziały w 42 krajach, na promocję żydowskich interesów wydaje rocznie 55 mln dolarów i bezwzględnie tropi wszelkie przejawy wrogości wobec Żydów, w każdym zakątku świata, od Alaski po Birobidżan. W książce Nigdy więcej. Zagrożenie nowego antysemityzmu b. dyrektor ADL Abraham Foxman wyznał: Jestem przekonany, że obecnie stoimy przed wielkim zagrożeniem bezpieczeństwa narodu żydowskiego, takim jak w latach 30., jeśli nie większym...


Według Elie Wiesela świat zmienił się w ostatnich 2000 lat, a pozostał tylko antysemityzm, jedyna choroba, na którą nie znaleziono leku. „Choroba” jest przy tym nieracjonalna i bezprzyczynowa, bez żadnego związku z tym, co Żydzi robią i z tym, co nie-Żydzi o nich myślą. Inny prominentny lider ADL Elan Steinberg mówi wprost: Musimy to jasno zrozumieć, antysemityzmu nie wywołują Żydzi, on jest wywoływany przez antysemitów. Jest nim więc jakakolwiek krytyka Żydów. Definicję poszerzono o krytykę Wall Street, Hollywood i Izraela, a wobec oponentów stosowana jest stara, sprawdzona metoda propagandy rodem z Kremla – narracja o „faszystach”.
Prywatna agencja szpiegowska
Liga uważana jest powszechnie za największą prywatną agencję szpiegowską w USA, coś na kształt firmy wynajętej przez obce państwo. W celu promowania żydowskich interesów chętnie ucieka się do „brudnych sztuczek”: nasyła szpiegów, infiltratorów i prowokatorów do obozów, zarówno żydowskich, jak i nieżydowskich, które nie zgadzają się z jej programem. Dysponuje ogromną bazą danych o politykach, pisarzach, aktywistach, wydawcach, blogerach, a nawet zwykłych obywatelach. Wykorzystuje ją w celu ich zastraszania, demaskowania, szantażowania i skutecznego uciszania. Jedną ze stosowanych technik jest „edukacja” funkcjonariuszy służb specjalnych i policji, tj. przekonywanie, aby uznawali nielubiane przez ADL organizacje za niebezpieczne. Nazwa Ligi i jej cele są sprzeczne. Bowiem, jak na ironię, jedną ze stosowanych przez nią metod jest publiczne zniesławianie tych, których ADL uznaje za wrogów. W swe propagandowe akcje wciąga media innych krajów. Ujawniło to oświadczenie loży Polin, polskiej odnogi B’nai B’rith, w którym Andrzej Friedman zalecał dziennikarzom w Polsce, by lansowali opinię, że państwa arabskie wykorzystują w walce z Izraelem „wzorce propagandy hitlerowskich Niemiec”. Nawiasem mówiąc, czy działalność Loży Polin znajduje się w sferze zainteresowań polskich służb specjalnych? Wydaje się, że powinna.

ADL w Ameryce to totalna destrukcja: siła napędowa dekryminalizacji sodomii i aborcji oraz promocji rasowej różnorodności. Pluralistyczne społeczeństwo Ameryki jest sercem żydowskiego bezpieczeństwa – pisał Abraham Foxman. Kampania ADL pod hasłem „Różnorodność jest naszą siłą” odniosła wielki sukces. Amerykańscy politycy i pedagodzy, a także praktycznie wszystkie media powielają instrukcje ADL, a opornych przedstawiają jako nienawistników, ignorantów i... antysemitów. W kuriozalnym przemówieniu na zlocie z okazji 100-lecia ligi wiceprezydent Joe Biden przyznał, że „ogromna” i „nietypowa” rola ADL w amerykańskich mediach była najważniejszym czynnikiem we wprowadzeniu głównych zmian kulturowych i politycznych w ostatnim stuleciu. Założę się, że 85 proc. tych zmian, czy to w Hollywood, czy w mediach jest dziełem liderów żydowskich. Dokładnie trzy tygodnie po tym „porywającym” przemówieniu Biden zadeklarował: Nie można mówić o ruchu praw obywatelskich, nie mówiąc o żydowskich jeźdźcach wolności. ADL nie czuje się jednak komfortowo, gdy mówią o tym nie-Żydzi. Według niej jedynym pewnym znakiem, że ktoś jest antysemitą jest zgadzanie się z opinią, że Żydzi mają zbyt dużą władzę. Idea multi-kulti, tj. promowanie każdej kultury bez względu na stopień jej zacofania i barbarzyństwa oraz poniżanie cywilizacji białego człowieka to też wymysł ADL. Jedna z przedstawicielek tej mafii oświadczyła nawet: biała rasa jest nowotworem na ciele ludzkości. ADL z szyderczą satysfakcją zachęca wszelkie męty Trzeciego Świata do osiedlania się w USA. Jest zawsze pierwsza w piętnowaniu nawet najmniejszych prób kontroli napływu imigrantów. Jednocześnie twardo wspiera zasadę: „Izrael tylko dla Żydów”. Gdy władze Izraela nie wpuściły na swój teren kilkunastu afrykańskich imigrantów, pozostawiając ich na pastwę słońca i pustyni przed granicznymi zasiekami z drutu kolczastego, minister spraw wewnętrznych oświadczył: afrykańska imigracja stanowi zagrożenie dla żydowskiej natury państwa Izrael. Tak więc pluralizm dla nie-Żydów, a nacjonalizm dla plemiennych ziomków. Wyobraźmy sobie reakcję ADL, gdyby podobna wypowiedź padła z ust polityka polskiego. Czy liga nie żądałaby od delikwenta publicznego harakiri lub co najmniej tarzania się w błocie? Nie przeszkadzało to Jonathanowi Greenblattowi gwałtownie zaatakować Donalda Trumpa za wypowiedź o imigrantach muzułmańskich. Zarzucił mu też, że nie wyrzekł się poparcia lidera czarnych muzułmanów, którego zbrodnią jest głoszenie, że Trump jest jedynym liderem, który stanął przed społecznością żydowską i powiedział: nie chcę waszych pieniędzy. Zawsze gdy ktoś powie to tym, którzy kontrolują politykę Ameryki, oznacza to: nie możecie mnie kontrolować. Greenblatt zażądał od Trumpa, aby przestał używać zwrotu „America First”, który ma antysemicką konotację, bo przed wojną używali go Amerykanie zarzucający Żydom, że stanowią zagrożenie dla interesów USA. Trump naraził się też ADL stwierdzeniem: najpierw zadbamy o nasz kraj, zanim będziemy się przejmować wszystkimi innymi na świecie.
Globalny indeks
Skutecznym orężem, a raczej pokazem paranoi w postrzeganiu świata, jest sporządzany przez ADL tzw. przegląd antysemityzmu na świecie (Global Index of anti-Semitism). Tegoroczny przegląd donosi, że 27 proc. dorosłej populacji świata, tj. przeszło miliard ludzi jest głęboko zainfekowanych postawami antysemickimi. Tylko w Europie na 332 mln dorosłych mieszkańców 79 mln to antysemici. Najwyższy poziom antysemityzmu jest w Polsce – poglądy antysemickie wyznaje 14 mln. Na pocieszenie odnotujmy, że paskudniejsi są mieszkańcy krajów arabskich i muzułmańskich. Tam 80 proc., a w takiej Gazie nawet 93 proc. populacji to antysemici. Antysemitą jest także Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO, bo gdy był premierem Norwegii, nie reagował na składane w jego obecności antyizraelskie wystąpienia. Europejską stolicą antysemityzmu jest Malmö, dlatego że jej mer skrytykował Izrael za zbombardowanie Gazy. Antypolskie wyczyny ADL to nie nowość. Ich wyliczenie zajęłoby cały numer „WG”. I tak ADL skrupulatnie odnotowała: gdy 50 tysięcy ludzi protestowało przeciw polityce PiS, ta skrajnie prawicowa formacja zareagowała kontrdemonstracją i transparentem wyśmiewającym obrońców demokracji jako Komitet Obrony Żydokomuny. Mniej więcej w tym samym czasie we Wrocławiu tłumy popierające PiS krzyczały o depolonizacji Wrocławia i Żydach wykupujących wrocławskie kamienice. Podczas demonstracji przeciw relokacji uchodźców podpalono kukłę chasydzkiego Żyda trzymającego flagę UE, tłum krzyczał Bóg, Honor, Ojczyzna, a PiS tego nie potępił. Swe spostrzeżenia ADL opatrzyła komentarzem: Od przejęcia władzy w Polsce przez PiS antysemickie wystąpienia narastają. Ksenofobia i bigoteria widoczna w wypowiedziach członków rządu i zachowaniu podczas prorządowych demonstracji sprawiają, że obserwatorzy polskiej sceny politycznej są pesymistami co do perspektyw praw obywatelskich w Polsce. Przyznać trzeba, że spotkania ministra Waszczykowskiego z amerykańskim Żydami nigdy nie są wolne od akcentów komicznych. Gdy Waszczykowski wyrażał wdzięczność Greenblattowi za „wspieranie Polski w obronie prawdy historycznej”, ADL odwdzięczała mu się następnego dnia komunikatem prasowym, w którym wyrażała oburzenie, że na zwołanej przez prezydenta Andrzeja Dudę konferencji przedstawicielom polskich muzeów i instytucji kultury mówiono o konieczności wzmacniania patriotyzmu i zwalczania narracji zawstydzających Polskę, a minister kultury uznał, że budowa tożsamości narodowej jest ważnym komponentem PiS-owskiej „filozofii rządzenia”. Dla ADL antysemityzmem są pogróżki ministra kultury pod adresem tych, którzy „zniesławiają Polskę”. I pomyśleć, że dzień wcześniej Waszczykowski wyraził wdzięczność za włączenie się Ligi w kampanię mającą na celu wyeliminowanie z przestrzeni publicznej używania tzw. wadliwych kodów pamięci, a w maju br. innemu Żydowi dziękował za wspieranie Polski przeciwko tym, którzy nazywali obozy koncentracyjne „polskimi”.
Na tropie spiskowca
ADL oskarżyła Antoniego Macierewicza o antysemickie komentarze na antenie „znanego z antysemityzmu Radia Maryja”. Szef Ligi Jonathan Greenblatt w liście do Beaty Szydło pisał: Ufamy, że nie pozwoli nikomu o takich przekonaniach być członkiem rządu (…) jego wypowiedzi świadczą o głębokim i jadowitym antysemityzmie. Organa prasowe ADL do oskarżeń dorzuciły jeszcze zarzut, że minister wyznaje teorie spiskowe, utrzymując, iż sześciu polskich ministrów spraw zagranicznych, w tym dwóch Żydów, to sowieccy agenci. Wstydliwą chorobę Macierewicza ma też potwierdzać głębokie przekonanie, że Smoleńsk to zamach Władimira Putina. Inna przypadłość: jest znany z czyszczenia wojskowych służb specjalnych z komunistycznych i rosyjskich złogów. Według filii ADL w Warszawie, tj. powiązanego z lewackim ekstremizmem stowarzyszenia „Nigdy Więcej”, nastały smutne czasy dla polskiej i europejskiej demokracji, jeśli promocja teorii spiskowych jest wynagradzana wysokimi stanowiskami. Tropienie „antysemity” Macierewicza ma długą historię. Już w 2007 r. ADL zarzucała mu, że większość nazwisk z jego listy agentów pokrywa się z tzw. listą polskich Żydów. Zapowiedź Piotra Glińskiego o stworzeniu Polskiej Ligi przeciw Zniesławieniu, która będzie prezentować własną narrację, że byliśmy krajem i narodem pokrzywdzonym przez historię oburzyła Andrew Srulevitcha, dyrektora ADL ds. międzynarodowych: pomysł stworzenia instytucji, która będzie broniła dobrego imienia Polski nie jest nowy. To jest część ich kampanii. To wszystko jest emocjonalne, fałszywe, smutne i potwierdza tendencje rządu PiS, populistyczne, prawicowe, ksenofobiczne, na skraju antysemityzmu. Nawiasem mówiąc, Polonia amerykańska miała kiedyś swój Polish-American Anti-Defamation Committee, ale tylko do czasu gdy ADL kategorycznie zabroniła używania tej nazwy. Greenblatt w liście do Waszczykowskiego wyraża oburzenie komentarzami minister oświaty Anny Zalewskiej o pogromach w Jedwabnem i Kielcach. W komunikacie prasowym ADL z 11 lipca czytamy: Reżim nazistowski nie miał monopolu na morderczą antysemicką nienawiść (…) przyjechaliśmy do Jedwabnego, aby pokazać solidarność ze społecznością żydowską w Polsce, która zmaga się z narastającym antysemityzmem. 75 lat po Jedwabnem antysemityzm jest ciągle niepokojącym zjawiskiem współczesnej Polski (...) Anna Zalewska powinna przestać być ministrem.
Przypomnijmy, że 12 września 2006 r. ukazało się obwieszczenie ADL. Co w nim było? Opinia, że Lepper wykazuje antysemickie fobie, Giertych nie nadaje się na ministra, bo w kanonie lektur szkolnych umieścił antysemickie dzieła, i na koniec zalecenie: z koalicji usunąć Samoobronę i LPR, bo niedopuszczalne, żeby w kraju członkowskim UE funkcjonowały ksenofobiczne i rasistowskie partie. Czy to czegoś nie przypomina? Nawiasem mówiąc, wspomniana loża Polin jako priorytet uznała uciszenie Radia Maryja i restytucję mienia żydowskiego, czyli grabież Polski.
Pierwszym, który zaprotestował przeciwko przemysłowi holokaustu, czyli ordynarnemu żerowaniu na odszkodowaniach dla ofiar, był prof. Norman Filkenstein. Pisał, że uzyskane z tego tytułu pieniądze, zamiast do poszkodowanych, trafiały na dziwne konta dziwnych organizacji. Reakcja gości ministra Waszczykowskiego była natychmiastowa. Zupełnie nie zdajecie sobie sprawy, kim jest Filkenstein. To trucizna, nienawidzący żydostwa Żyd, to najgorsze plugastwo. My sprawę sobie zdajemy. Ale z tego, że dla pieniędzy nie cofną się przed niczym. Można wpaść w osłupienie, kiedy odkrywa się ich zarobki.
W czerwcu br. nowojorski „Forward” opublikował listę płac szefów organizacji żydowskich w USA. Abraham Foxman rocznie zarabiał przeszło 687 tys. dolarów. Najbardziej bezwzględny był jednak Kenneth Białkin, który kierował ADL przed Foxmanem – ten wyciągał rocznie ponad milion. Wielce zabawnie z ich perspektywy wyglądać muszą politycy w Polsce, którzy nagminnie mylą stosunki polsko-amerykańskie ze stosunkami polsko-żydowskimi, na wyścigi konkurują o ich względy i nie zdają sobie sprawy, że chodzi o sprzedaż lasów państwowych i wypłacenie miliardów oraz że połajanki Greenblatta będą coraz częstsze, a metody bezwzględne i gangsterskie. Na koniec pytanie: w kontaktach przedstawicieli amerykańskich organizacji żydowskich z Waszczykowskim dominuje kwestia roszczeń majątkowych, a częstotliwość wizyt dowodzi, że komuś się bardzo spieszy. O czym zatem naprawdę minister rozmawiał z Greenblattem 11 lipca? Czy dał odpór żądaniom spłaty 65 mld dolarów?
PiS nie zrobił audytu, nie wyjaśnił, co w kwestii rabunku Polski wyczyniał Donald Tusk, a przecież się do tego zobowiązał, i jego powinnością jest wyjaśnienie sprawy oraz rozliczenie winnych. Nawiasem mówiąc, jeśli plany wyprzedaży majątku publicznego nie wyczerpują znamion zdrady stanu, to co je wyczerpuje? Co do lasów, przypomnijmy, że w marcu 2008 r. w Nowym Jorku na tajnym spotkaniu z przedstawicielami organizacji żydowskich, w tym ADL, Tusk obiecał rozwiązanie problemu restytucji mienia żydowskiego poprzez sprzedaż lasów państwowych. Ujawnił to przedstawiciel ADL Michael Salberg, a potwierdził sam Tusk w kwietniu 2014 r. w Jerozolimie.
Czy ministra Waszczykowskiego nie dziwi, że dla „dbającego” o bezpieczeństwo Polski Davida Harrisa członkostwo Polski w NATO liczy się tylko dlatego, że zabezpieczy zagrożone prawa Żydów i innych mniejszości? Przy okazji szczytu NATO dużo mówiono o zagrożeniach z południa Europy i ze strony Rosji. Czy jednak koncentrując uwagę na Putinie i islamistach, nie ignorujemy zagrożeń zza oceanu, nie dostrzegamy, że – jak pisał Stanisław Michalkiewicz – Judejczykowie zachodzą nas od tyłu? Koncepcja oparcia bezpieczeństwa Polski na sojuszu z amerykańskimi Żydami jest złudna, bo o sprawy polskie nie upomną się, jeśli Putin zagwarantuje, że nie utrąci interesów Izraela na Bliskim Wschodzie.
Sprawę gmatwa dodatkowo to, że w imieniu rządu z „przemysłem holokaustu” rozmawia minister znany ze skrajnie filosemickich poglądów. PiS uważa, że zdobył poparcie Polaków, bo z apatii wyrwał ich Smoleńsk. A naszym zdaniem to dlatego, że rodacy nie chcieli sprzedaży polskich lasów i ciągle tkwi w nich duży potencjał buntu wobec każdego przekrętu politycznego, każdej złej nominacji.
Tekst ukazał się na łamach tygodnika Warszawska Gazeta! Kupujcie nowe numery oraz inne tygodniki z naszego wydawnictwa! Wspomagacie w tej sposób niezależne, polskie media!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze