piątek, 9 września 2016

Polski James Bond ma dopiero 26 lat...

Niektórzy są dumni, inni pukają się w czoło. Polski James Bond ma 26 lat, a już zdążył (nie raz) pomieszać szyki obcym służbom. I za to właśnie został wyróżniony, a przez innych znienawidzony – dosłownie. Chciałbym, by każdy oficer w Wojsku Polskim mógł się poszczycić takimi osiągnięciami –mówi jego bezpośredni przełożony.
Za sprawą wścibskich i złośliwych mediów, do opinii publicznej przedostały się fakty z życia polskiego bohatera. Oddajmy głos jego przełożonemu, który „jednym ciągiem” wylicza dokonania młodzieńca:



To dzięki niemu zebraliśmy dowody pokazujące rosyjską odpowiedzialność za śmierć polskiej elity narodowej.

(…) jako pełnomocnik ministra obrony narodowej, dzięki swojej determinacji, odwadze i zdolności podejmowania decyzji, uratował część polskiego kontrwywiadu od sprywatyzowania przez ludzi stojących dziś pod zarzutem działania na rzecz obcego wywiadu. Powstrzymał przestępców, uratował tajne dokumenty przed przejęciem przez obce służby, zablokował operację wymierzoną w polską armię i bezpieczeństwo państwa. I za to został wyróżniony. Chciałbym, by każdy oficer w Wojsku Polskim mógł się poszczycić takimi osiągnięciami. Antoni Macierewicz/ Rzeczpospolita/.

Za zasługi dla obronności kraju Bartłomiej Misiewicz otrzymał złoty medal, a kilka dni temu został członkiem Rady Nadzorczej w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Obecność Bartłomieja Misiewicza w Radzie Nadzorczej PGZ stała się możliwa dzięki zmianie w statucie, która nastąpiła 31 sierpnia. Tego dnia zniknął zapis mówiący o tym, że członek Rady Nadzorczej musi spełniać wymogi określone w rozporządzeniu Ministra Skarbu, czyli mieć wyższe wykształcenie i zdany egzamin na członka rady. /Onet.pl/ Misiewicz nie ma skończonych studiów, a także nie zdawał egzaminu na członka rady.
„Zarząd PGZ ocenia osoby, z którymi pracuje, po czynach (…) a dokonania pana Misiewicza są niewątpliwe” – Maciej Lew-Mirski, członek zarządu PGZ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze