niedziela, 30 października 2016

NATO, USA i kwitnący interes narkotyczny...

Z bloga Spirito Libero...Związek między przestępczością zorganizowaną i agresjami NATO może wydawać się paradoksalny lecz wiele państw, które stały się ofiarą agresji NATO jest ważną częścią szlaków przerzutowych, handlu czy wręcz producentem substancji odurzających...


Ostatnie cztery „pokojowe” misje NATO (Jugosławia, Irak, Afganistan i Libia) dostarczają wystarczająco dużo materiału by zrozumieć co wspólnego mają te agresje i jakie są ich międzynarodowe konsekwencje.
 Pierwsza sprawa to fakt, że wszystkie te kampanie miały za cel poddanie kontroli NATO terytoriów i bogactw naturalnych napadanych państw. A wszystko to przy poparciu mediów, które zawsze jako pierwsze podnoszą alarm przygotowując opinię publiczną do przyszłej agresji demonizując upatrzonego „wroga ludzkości” i przedstawiając agresję jako „akt sprawiedliwości społeczności międzynarodowej”.
 Ekrany telewizorów i monitory komputerów to miejsce „przygotowania artyleryjskiego” mającego urobić naiwną opinię publiczną. Podobnie dzieje się obecnie w Syrii, gdzie zły Assad, wspierany przez jeszcze gorszego Putina dopuszcza się "zbrodni wojennych". Nic innego oczywiście w mediach mainstreamowych nie usłyszycie bo taka jest wola Wielkiego Brata i basta. Prostytuują się wszystkie ściekowe media - od Sakiewicza do Michnika. O wypocinach zaczadzonych "blogerów" (w rzeczywistości zwykłych trolli) już nawet nie wspomnę.

 Związek między przestępczością zorganizowaną i agresjami NATO może wydawać się paradoksalny lecz wiele państw, które stały się ofiarą agresji NATO jest ważną częścią szlaków przerzutowych, handlu czy wręcz producentem substancji odurzających. Znamienny jest tu przykład Afganistanu i Iraku, które należą do największych na świecie producentów haszyszu, opium i heroiny czy Kosowa – największego targowiska narkotyków i handlu organami w Europie.
Lider albańskiej większości w tym błyskawicznie uznanym przez USA za niepodległe państwo kraju, H. Thaci to szef kartelu narkotykowego, który objął tekę premiera Kosowa. Kosowo to pierwsze państwo na świecie utworzone niejako od podstaw przez NATO, i od samego początku swego istnienia stanowi zamorskie terytorium USA, goszcząc Camp Bondsteel - największą, zagraniczną bazę amerykańską. Ocenia się, że przez Kosowo trafia na europejskie ulice ok. 80% narkotyków pochodzacych z Afganistanu.

Jak już wspomniałem, media przygotowujące „podkład propagandowy” i służby specjalne, dostarczające „rewelacji” wywiadowczych to kluczowe elementy każdej planowanej agresji. Po dokonaniu takowej, wszystkie zainteresowane państwa popierające taki model uprawiania polityki zagranicznej mają już wolną rękę by bez żadnego większego ryzyka dewastować infrastrukturę wojskową i cywilną podbitego kraju. Odbudowa zniszczeń odbywa się przy tym za pieniądze pochodzące ze sprzedaży zrabowanych bogactw. I tak się kręci biznes.
Regułą jest, że liczba ofiar takich „pokojowych” interwencji przekracza znacznie ilość zabitych, będących pretekstem inwazji. W przypadku Iraku np. są tą cyfry przerażające. Regułą jest też, że w podbitym kraju powstaje marionetkowy, „demokratyczny” rząd (bo przecież USA i NATO to najwięksi w świecie eksporterzy „demokracji”) pozostający zwykle pod kontrolą międzynarodowych korporacji, będących największym beneficjentem podbojów i karteli narkotykowych, których szefowie doskonale dogadują się z „wyzwolicielami” i szefami korporacyjnego biznesu.
Ale to dotyczy jedynie wielkich. Państwa – lokaje, takie jak Polska, muszą do tego interesu jeszcze dokładać. Robimy za jeleni, którzy za poklepanie po plecach gotowi są trwonić kapitał sympatii politycznych, które wypracowaliśmy sobie przez stulecia i narażać życie żołnierzy, z których niektórzy wracają do kraju w trumnach.
Obama (czy kto tam nim w rzeczywistości manewruje) udowadnia, że wie co robi i zna historię. Bez opium i dwóch wojen o ten narkotyk wypowiedzianych Chinom przez Wielką Brytanię nie istniałoby Imperium Brytyjskie ani w ogóle tzw. kapitalizm w żydowskim, lichwiarskim wydaniu. I to nie dlatego, że opium było jedynym czy głównym biznesem ale dlatego, że stanowiło lokomotywę "biznesu", niewyczerpane źródło czystej gotówki nie wymagające wielkich inwestycji a przynoszące wielkie profity. Źródło nielegalne więc umykające aparatowi fiskalnemu.

 Narkotyki nie tylko stanowią lukratywny interes ale czynią tych, którzy nim zarządzają konkurencyjnymi wobec innych, pozwalają wejść w każdy biznes na warunkach nieosiągalnych dla ludzi uczciwych. Handel narkotykami znacznie wspomaga inwestycje największych, światowych korporacji. Wall Street nie może obejść się bez narkotykowych magnatów. Politycy czerpią pełnymi garściami z funduszy pochodzących z narkotyków (oczywiście uprzednio wypranych tak, że "białe bardziej już być nie mogą).
Bez tych funduszy nie mogą też obejść się służby, które finansują w ten sposób swoje nielegalne operacje na całym świecie. Umieszczanie w projekcie budżetu wszystkich środków, które wydają różne CIA, MI i Mossady mogłoby być na dłuższą metę niewygodne dla polityków. A tak szast prast i kasa na "kolorowe rewolucje" jest.

 
Dlaczego tak się dzieje?
Odpowiedź jest banalnie prosta - ekonomia światowa, kontrolowana przez malutkie 1% populacji nie może sobie pozwolić na ryzyko konkurencji, czy to w interesach czy w polityce. Gdyby jakaś konkurencja przywłaszczyła sobie takie profity, szacowane na ponad 500 mld $ rocznie, to mogłaby trochę namieszać. A tak wszystko jest w jednych, "pewnych" rękach. Jeśli ktoś szuka szefów przemytu heroiny z Afganistanu to nie musi zbytnio się trudzić - to nasz specjalny sojusznik - USA.
Amerykańska "misja" w Afganistanie, wspierana ochoczo przez ich wasali, w tym Polskę, przekształciła się w organizację typu mafijnego, która zatruwa wszelkie sojusze militarne i polityczne narzucone przez Amerykanów (czy kto tam nimi naprawdę rządzi).
Rezultatem ich radosnej działalności od 2001 roku jest fakt, że Afganistan produkuje dziś ok. 90% całej światowej heroiny. Biznes oceniany na 120 do 190 mld. $ rocznie. Co jest dość znacznym wynikiem bo przecież nie samą heroiną żyją ćpuny...
Produkcja heroiny w Afganistanie, dość znacznie wytrzebiona przez Talibanów do 2001 roku (ocenia się spadek produkcji o ok. 94%), dzięki "opiekuńczej" inwazji Ameryki i ich wasali, zwiększyła się 33 razy. Z 185 ton do 6 100 ton w 2006. Powierzchnia upraw zwiększyła się ok. 20 razy. Do nowszych danych jeszcze nie dotarłem ale można domniemywać, że te liczby raczej wzrosły. A całym tym interesem kierują służby specjalne (przede wszystkim NATO) i wielkie, zachodnie instytucje finansowe, które piorą te pieniądze. Nawet bank watykański (IOR) był swego czasu w to zamieszany.
To co media mainstreamowe (także na usługach tych wojskowo - polityczno - finansowych karteli) mogą pokazać to jakichś pomniejszych bandziorów, których daje się na pożarcie motłochowi podczas gdy prawdziwi macherzy to szanowani generałowie, bankierzy i politycy. No i jak się okazuje także purpuraci...

Pewien problem dla syjonistycznych mass mediów stanowi fakt, że w Afganistanie nie ma już Rosjan i nie za bardzo można cały ten brudny biznes zwalić na Putina. A w Syrii maki raczej nie rosną, przynajmniej na tą skalę...

Nasz kontyngent najemniczy w Afganistanie dysponuje jakimiś służbami wywiadu i kontrwywiadu więc raczej to co piszę nie jest dla nich żadną rewelacją. Polska poza tym dość chętnie udziela nieoznakowanym samolotom CIA i NATO gościny w mazurskich Szymanach. Skoro można było bez problemu zwozić tam islamskich jeńców w celu wydobycia zeznań (cała zapłata za uprzejmość zmieściła się w pudełku po butach) to jaką mamy gwarancję, że nie odbywa się tam także przemyt innych "towarów".

Choć może lepiej nie zadawać zbyt wielu pytań bo był już taki i spotkał się z seryjnym...

W tej notce ograniczyłem się jedynie do Bliskiego Wschodu a pozostaje jeszcze cała Ameryka Południowa, gdzie USA też nie próżnują. Ale o tym może innym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze