sobota, 22 października 2016

Obozy koncentracyjne made in USA. Czego obawiają się Amerykanie?

Amtrak w Beech Grove w stanie Indiana wygląda dość intrygująco. Jest to duży obszar otoczony wysokim płotem, zwieńczonym drutem kolczastym. Są tu także sterowane elektronicznie bramki oraz kamery monitorujące pusty plac parkingowy...

Filmujący teren dziennikarze dziwili się tak licznym zabezpieczeniom, ponieważ w Beech Grove nie ma wysokiej przestępczości, a sam tak pilnie strzeżony obiekt to jedynie stara stacja naprawy pociągów, w której nie ma nic cennego do wyniesienia. No, chyba że dla naszych złomiarzy. Ale naszych złomiarzy tam nie ma. Na tym potrójnie ogrodzonym obszarze można też dostrzec szeregi budynków i magazynów, ciągnących się wzdłuż torów kolejowych. Jeszcze większe zdziwienie dziennikarzy wzbudziła obecność na peronie pociągu o znakach US Air Force, wskazujących, że zaangażowane są tu rząd i wojsko.
Opisywany obiekt miał zostać zamknięty w czerwcu 1993 r. Zamiast tego rząd wyłożył w ciągu ostatnich dwóch lat kilka milionów dolarów, aby go odnowić i zmodernizować. Za te pieniądze zamontowano te wszystkie zabezpieczenia, wieże strażnicze, siatki, druty kolczaste, wylano nowe betonowe posadzki w starych budynkach-hangarach, mogących pomieścić setki osób. Zamontowano piece gazowe i zaczęto ogrzewać betonowe budynki nieocieplane od lat dwudziestu. Zbudowano lądowisko dla helikopterów. Teren podzielono na strefy: czerwoną, zieloną, niebieską. W odnowę i rozbudowę bardzo zaangażowany był Richard Lugar, senator partii republikańskiej ze stanu Indiana, który otrzymał ostatnio dotacje rządowe na renowację całej stacji naprawy pociągów.
Filmującym ośrodek dziennikarzom towarzyszył cały czas czarny helikopter – ktoś ostentacyjnie dawał znak, że ich obecność w tym miejscu nie jest mile widziana. Ta ekipa i tak miała szczęście, bo dziennikarzom sieci telewizyjnej CBS, którym udało się wejść na teren podobnego obozu, znajdującego się w Denver, stolicy stanu Kolorado, ochrona kazała natychmiast opuścić ogrodzony wysokim płotem obszar. Natomiast kilkuminutowy film, owoc tej wyprawy „za druty”, zamieszczony na YouTube, nie jest już dostępny, ponieważ powiązane z nim konto zostało usunięte. Informacje, że dziennikarze nie są wpuszczani do baz, których wygląd wskazuje, że mogą one służyć jako obozy koncentracyjne, co jakiś czas pojawiają się w amerykańskich mediach.
Ogrodzony obiekt w Beech Grove to tylko jeden z obozów koncentracyjnych, które powstały w ostatnich latach lub, jak ten w Indiana, są w trakcie rozbudowy. Mówi się o 800 takich złowrogich miejscach, rozsianych po całym kraju. Amerykańscy dziennikarze i reporterzy twierdzą, że stawia się w nich również wielkie komory gazowe, mogące uśmiercić jednego dnia tysiące ludzi, oraz krematoria do spalania zwłok. Mówi się też o kilku milionach plastikowych trumien, w których mają być złożone ciała zagazowanych, aby uniknąć fetoru gnijących ciał, przez kilka dni „czekających w kolejce” do krematorium. Pojawia się pytanie, po co władzom amerykańskim taka ilość miejsc odosobnienia? A nade wszystko – po co im taka ilość trupów? I czyje to ciała będą gnić w kolejce do spalarni?

O co tu chodzi?

Wyznawcy poglądów, że USA przekształca się z państwa demokratycznego w policyjne, a jest ich niemało, o czym pisałem w jednym z artykułów zamieszczonych w „Teoriach Spisku”, uważają, że administracja amerykańska od kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu lat przygotowuje się do operacji przemieszczania i koncentrowania na określonym obszarze milionów ludzi. Według niektórych teoretyków spisku istnieją trzy listy nazwisk osób przeznaczonych do uwięzienia i następnie do likwidacji: lista czerwona zawiera nazwiska przywódców grup patriotycznych, którzy traktowani są jak wrogowie państwa. Wśród nich wylicza się mówiących prawdę ministrów, gospodarzy talk showów, przywódców grup społecznościowych, dziennikarzy, blogerów krytykujących władze. Mają oni, wraz z rodzinami, zostać w środku nocy zawleczeni do czarnych helikopterów, wywiezieni do obozów i osadzeni w czerwonych zonach, po czym dokona się ich eliminacji. To głównie dla nich przeznaczone są plastikowe trumny. Stanie się tak dwa tygodnie przed wprowadzeniem stanu wojennego. Na niebieskiej liście znajdują się nazwiska zwolenników ludzi z czerwonej listy. Po wprowadzeniu stanu wojennego ludzi tych natychmiast przewiezie się do przyszykowanych już obozów. Takich jak ten z Beech Grove lub Denver. Osoby z niebieskiej listy to ludzie w pełni świadomi zagrożeń, jakie narastają od lat w USA. Natomiast ci z żółtej to „stado baranów”, które nie wie i wiedzieć nie chce nic na temat rządu światowego oraz Nowego Porządku Świata.
Nie są oni żadnym zagrożeniem, więc zostaną tylko poinstruowani, jak mają się zachowywać w warunkach stanu wojennego. Ponieważ jest ich bardzo dużo i nie da się wszystkich skontrolować, więc część z nich również zostanie zabita albo zagłodzona. Natomiast resztę zamikroczipuje się i wypuści „jak owce na pastwisko”. Problem mikroczipów był już poruszany w „Teoriach Spisku”. Co bardziej emocjonalnie zaangażowani amerykańscy zwolennicy owej makabrycznej teorii nawołują współobywateli, aby uciekali z Ameryki, ale nie do Meksyku, Kanady czy Wielkiej Brytanii, bo kraje te czeka podobny los. Nie mówią jednak, jaki kraj lub kraje mogłyby przyjąć ćwierć miliarda Amerykanów, w dodatku zapewniając im amerykański standard życia. Gdzie na świecie może znajdować się takie Eldorado wolności i dobrobytu? Może u nas, po „dobrych zmianach” i wypłaceniu 500 zł na dziecko?
Poza tym głoszą oni, że rychło nastąpi wielki kryzys ekonomiczny, mający pomóc iluminatom zniszczyć dotychczasowy porządek i zaprowadzić dyktaturę, przy jakiej bledną wszystkie te, które świat poznał do tej pory. Dyktaturę o nazwie NPŚ.

Lewiatan wszystkiemu zaprzecza

Władze oczywiście zaprzeczają wszystkim tym rewelacjom. Według oficjalnych wyjaśnień, film o obozie w Beech Grove w stanie Indiana nie został zrobiony niedawno, ale… 15 lat temu przez Lindę Thompson, pionierkę ruchu obrońców praw w USA. Poza tym należy ona do osób o bardzo radykalnych poglądach, które miały zaskakiwać nawet innych członków ruchu. Jej najbardziej znanym pomysłem było nawoływanie do zbrojnego marszu na Waszyngton celem zaaresztowania wszystkich senatorów i kongresmenów, postawienia przed sądem i, jeśli byłoby to konieczne, wykonania egzekucji na politykach najbardziej zaangażowanych w przekształcanie Ameryki w państwo policyjne. Władze utrzymują, że ośrodek w Beech Grove to główna baza naprawcza pociągów dalekobieżnych Amtrak oraz remontu samochodów osobowych.
Pomijając, że deprecjonowanie autora danej tezy to jeden z chwytów erytrystycznych, najczęściej stosowanych przez tych, którzy nie mają istotnych kontrargumentów, warto zadać pytanie: po co zatem lotnisko dla helikopterów, trzy zony oraz potrójne ogrodzenie i przejścia z czujnikami ruchu? Żeby chronić warsztat naprawczy taboru kolejowego? I dlaczego w renowację bazy remontowej zaangażował się ważny polityk, senator ze stanu Indiana?
Plastikowe trumny to zwykłe pojemniki, mające zabezpieczać drewniane trumny przed zgnieceniem przez zwały ziemi. Dzięki takiemu rozwiązaniu nagrobki nie zapadają się, a co za tym idzie, są bardziej trwałe i nie trzeba ich zbyt często naprawiać bądź konserwować. Takie pojemniki produkuje Convington Ga. dla firm funeralnych. Tak brzmi oficjalne wyjaśnianie zjawiska plastikowych trumien. Ale i tu pojawia się pytanie, dlaczego plastikowe pojemniki muszą znajdować się w tak pilnie strzeżonych magazynach?

Prawo do bezprawia

Sytuacja staje się coraz bardziej niepokojąca. Kilka lat temu senat USA przegłosował zdecydowaną większością głosów ustawę National Defense Authorization Act (NDAA), która pozwala wojsku na zatrzymywanie i przesłuchiwanie Amerykanów podejrzanych o terroryzm. Jest to naruszenie m.in. czwartej poprawki konstytucji. NDAA określa całe Stany Zjednoczone jako „pole bitwy” i pozwala na aresztowanie amerykańskich obywateli na terytorium USA i osadzenie ich w Guantanamo. 1 stycznia 2009 r. prezydent Barak Obama podpisał tę ustawę. NDAA została stworzona w celu zapewnienia prawnego mechanizmu dla wojskowych aresztowań niewygodnych działaczy politycznych i społecznych, zrównanych do poziomu terrorystów Al-Kaidy. Nie jest to jedyne prawo, które w tymże roku weszło w życie i zdaje się być dowodem na dość jednoznaczne zamiary administracji prezydenckiej.

W 2009 r. kongres przegłosował ustawę Narodowego Centrum Kryzysowego HR 645 (National Emergency Centers Act or HR 645). Ustawa ta daje władzom mandat na stworzenie „krajowych centrów ratunkowych”, które miałyby się znajdować na terenie baz wojskowych. Centra mają być czasowymi miejscami zamieszkania oraz pomocy humanitarnej i medycznej udzielanej osobom przesiedlonym z powodu kryzysowej sytuacji lub klęski żywiołowej w danym regionie.
Jednak Paul J. Watson z Prisonplanet.com zauważył, że ustawa stanowi, iż utworzone na obszarach wojskowych obozy mogą zostać użyte także do innych celów, określonych przez sekretarza departamentu bezpieczeństwa narodowego. Jest to w gruncie rzeczy ofiarowanie departamentowi swoistej carte blanche i budzi to obawy, że może oznaczać przyzwolenie na zatrzymywanie w tych obozach obywateli Stanów Zjednoczonych w przypadku buntu społecznego spowodowanego kryzysem politycznym lub załamaniem gospodarczym.
Oprócz tego z materiałów departamentu bezpieczeństwa narodowego wynika, że urząd ten kwalifikuje Amerykanów broniących praw stanowych i konstytucji jako terrorystów. Materiały szkoleniowe ws. zwalczania terroryzmu z 2009 r. zalecały kursantom, żeby traktowali polityczne protesty społeczeństwa jak terroryzm o niskim poziomie zagrożenia („low-level-terrorism”).
Są więc podstawy prawne, aby zatrzymywać obywateli oraz tworzyć obozy. Ale co dalej począć z zatrzymanymi?
Reedukacja dla świetlanej przyszłości
Paul J. Watson alarmował w 2011 r., że z dokumentu armii amerykańskiej wynika, iż istnieją plany utworzenia obozów reedukacyjnych. Wzmiankowany dokument lub podręcznik o nazwie FM 3-39.40 był stworzony dla departamentu obrony w lutym 2010 r. A jak z kolei wynika z innych materiałów, plany budowy obozów reedukacyjnych i obozów pracy dla ludności cywilnej były bardzo zaawansowane już w 1997 r. FM 3-39.40 określa zasady reedukacji więźniów w obozach internowania zarówno na terenie Stanów Zjednoczonych, jak i poza nim. Oprócz bojowników islamskich i innych więźniów o statusie szczególnie niebezpiecznych, podręcznik obejmuje również obywateli USA, którzy będą zatrzymywani ze względów bezpieczeństwa, ochrony lub dlatego, że popełnili przestępstwo przeciwko władzom dokonującym zatrzymania.
Dokument wyjaśnia, w jaki sposób powinna przebiegać reedukacja, zwłaszcza dysydentów politycznych, tak aby w jej efekcie więźniowie poddani intensywnemu procesowi „wychowawczemu”, zaczęli wyrażać poparcie dla polityki Stanów Zjednoczonych.
Obowiązek reedukowania należeć będzie do oficerów operacji psychologicznych PSYOP (jednostki wojskowe wyspecjalizowane w działaniach wojny psychologicznej). Podręcznik wymienia m.in. następujące zadania, wyznaczone dla „zespołów PSYOP”:
- rozpoznawanie malkontentów, wyszkolonych agitatorów i przywódców politycznych w obrębie obozu reedukacyjnego, którzy mogą próbować zorganizować opór lub wywołać niepokoje;
- opracowanie i realizacja programów indoktrynujących PSYOP w celu zmniejszenia lub usunięcia antagonistycznych postaw wobec władzy i prowadzonej przez nią polityki (mówiąc krótko, chodzi o skuteczne programy „prania mózgów”);
- wykrywanie i izolacja działaczy politycznych, których aktywność zagraża lub stanowi potencjalne zagrożenie dla państwa.
Ci spośród obywateli Ameryki, którym leży na sercu obrona wolności i tego, co nazywa się „The American way of life”, ostrzegają rodaków oraz informują opinię publiczną świata, że obecnie od pełnego uruchomienia tego piekielnego planu dzieli nas dosłownie jeden duży akt terroru. DHS (departament bezpieczeństwa narodowego) i media głównego nurtu powtarzają w kółko, że następna duża akcja terrorystyczna będzie miała miejsce na amerykańskiej ziemi, i nie będzie ona dziełem Al-Kaidy, ale narodowych patriotycznych grup politycznych. FBI specjalizuje się w tworzeniu krajowych terrorystów – a raczej kozłów ofiarnych – i przenoszeniu winy na swoich przeciwników politycznych.

FEMA – amerykański Gułag

Niektóre ze wspomnianych 800 ośrodków to odnowione obozy internowania z czasów drugiej wojny światowej, w których przetrzymywano obywateli państw wojujących z USA, przebywających wówczas na obszarze Stanów Zjednoczonych. Takie ośrodki znajdują się na przykład w Aliceville w Alabamie, gdzie przetrzymywano w czasie wojny Niemców,, i w Pinal County w Arizonie, w którym osadzano Japończyków. Podobnie w Yuma County, również w Arizonie. Obóz ten odnowiono w 1990 r. A zupełnie niedawno odnowiono inny obóz z czasów drugiej wojny światowej w Arizonie w miejscowości Florence. Obozy koncentracyjne znajdują się prawie we wszystkich stanach Ameryki Północnej. Nie ma danych na ich temat lub do niedawna nie było, ze stanów Connecticut, Delaware, Iowa. Wymienia się też dwa zamorskie więzienia: w Guantanamo na Kubie oraz Guayanabo w Puerto Rico. Miejsca odosobnienia mają znajdować się również w Kanadzie.
Nadzór nad obozami, które, choć mają już obsadzone wszystkie etaty administracyjne, a nawet otoczone są przez pełnoetatową straż, są jeszcze nieczynne, sprawuje Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego (FEMA), istniejąca od 1979 r. Została ona powołana w następstwie wielkich powodzi z 1978 r., w celu zapobiegania i zwalczania skutków klęsk żywiołowych. Po ataku na WTC poszerzono jej kompetencje. Generał Frank Salzedo, jeden z szefów FEMA, stwierdził w 1983 r. na konferencji, że chciałby, aby FEMA stanowiła nową jakość w ochronie osób i rządowych przywódców przed zamachami oraz zabezpieczeniu przed aktami sabotażu cywilnych i wojskowych instalacji, jak również zapobieganiu przed sytuacją, w której grupy dysydenckie miałyby dostęp do opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych oraz na świecie w czasach kryzysu.
W ciągu dwudziestu lat od 1980 do 2002 r. FEMA przejęła dwieście nieczynnych zakładów karnych oraz byłych obozów wojennych w celu utworzenia tzw. obozów tymczasowego ulokowania. Ich liczba sięgnęła 600 i znajdują się one na terenie całych Stanów Zjednoczonych. W kolejnych latach do 2008 r. FEMA przejęła opuszczone fabryki i zakłady renowacji maszyn i przekształciła je w ściśle strzeżone obozy tymczasowej relokacji w liczbie 200. Daje to w sumie 800 obozów. Od 2009 r., czyli przyjęcia wspomnianej ustawy Narodowego Centrum Kryzysowego HR 645, dającej władzom mandat na tworzenie „krajowych centrów ratunkowych”, przystosowywanie podległych FEMA obiektów do pełnienia funkcji obozów koncentracyjnych idzie pełną parą.

Uwiąd starczy elit i jego skutki dla obywateli USA

William Cooper podkreślał, że w czasie kryzysu wszystkie instytucje federalne będą podlegały FEMA – To jest istota. Istota i sens wszystkich dotychczasowych przygotowań prawnych i organizacyjnych. To właśnie ta instytucja przejmie władzę w kraju w razie gdy rządzący, pod pretekstem obrony obywateli przed takim czy innym, realnym bądź nie, niebezpieczeństwem, zaczną zabijać najbardziej niezależnych, innych wsadzać za obozowe druty, a resztę zagnają do pracy dla dobra Nowego Porządku Świata. Bo tak się złożyło, że wielu prominentnych członków FEMA było lub jest członkami jednej z wypustek tzw. rządu światowego.
Ważną informacją jest to, że mózgiem FEMA, jej najważniejszym doradcą był Samuel P. Huntington. To on był pomysłodawcą powstania FEMA, przesyłając w 1978 r. Jimmy’emu Carterowi 32-punktowe memorandum w tej sprawie. Wcześniej, bo w połowie lat 70. XX w. Huntington przedstawił Komisji Trójstronnej rozprawę zatytułowaną Seminal peace, w której zalecał, aby zdyskredytować demokrację i rozwój ekonomiczny, jako idee przestarzałe. Samuel P. Huntington pisał, jako współautor pracy Crises in democracy: […] są granice rozwoju ekonomicznego oraz demokracji. Rządowi, któremu brak autorytetu, trudno będzie narzucić społeczeństwu pewnych wyrzeczeń, które będzie musiało ponieść, aby przetrwać kryzys związany z powyższymi zjawiskami.
Przypomnijmy na koniec, że jak mówił aktywista ANSWER Coalition, tendencje do zaciskania kajdan na rękach obywateli przejawiają zarówno republikanie, jak demokraci. W tym względzie nastąpiło porozumienie ponad podziałami. Bowiem jak pisał Christ Floyd w Prison Planet: […] zarówno Bush, jak obecnie Obama, są tylko przykładem, a ich działania manifestacją tego, co można nazwać „duchem czasu” kierującym elitami i pokazującym, w co one tak naprawdę wierzą: konstytucja jest martwą literą i republika jest martwą literą. Prawa stanowione są przez tych i dla tych, którzy mają siłę. Bogiem jest pieniądz. Wolność to kłopot. Każdy człowiek, który nie należy do elity bądź nie chce jej wiernie służyć, jest kupą gówna [„piece of shit”]. Można go wykorzystać, poniżyć, w końcu wyeliminować bez poczucia winy czy wstydu. Tak właśnie myślą te całe elity oraz ich totumfaccy.

Autor – Robert Kościelny





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze