środa, 30 listopada 2016

Klasztor...(6)...ostatni

Kiedy Ojciec Markus abdykował i przekazał stery Klasztoru Ojcu Czarnemu Bentleyowi miała powrócić normalność. Zupełnie nie odczuwało się ducha Mateczki Najprzewielebniejszej... jakby został on żywym ogniem wypalon...
Ojciec Markus natomiast zajmował się rzeczami zupełnie przyziemnymi, zdając się zupełnie na duchowość Ojca Czarnego Bentleya...


...a to łapał motylki w klasztornych ogrodach, a to pasł baranki na klasztornych niwach, a to przygrywał radośnie na fujareczce, a to czasem czyścił klasztorne gabloty z zardzewiałych pinezek...

O tym, że Ojciec Markus przywdział szaty Szarej Eminencji w Klasztorze nie wiedział prawie nikt...no może poza jednym braciszkiem, po którym klasztorne konotacje generalnie spływały jak po gęsi woda...

Brat Rooster podejrzewał, że Ojciec Markus całkowicie nie zrezygnował z władzy nad klasztorną społecznością, a wybór na Opata Czarnego Bentleya choć zacnego, był li tylko klasztorną "dobrą zmianą"...coby braci klasztornej do cna nie wypłoszyć. Co bardziej złośliwsi braciszkowie uważali jednak, że nad Ojcem Markusem pieczę, choć czysto duchową dalej rozciąga Mateczka zwana Najprzewielebniejszą...

Ojciec Markus za dnia w Klasztorze był nieobecny, lewitował beztrosko w klasztornych ogrodach niczym motylek...niemniej kiedy ino wieczorna pora miała nastać to przestawał lewitować, aby oddać się całym sercem zajęciom, które lubił najbardziej...czyli patroszeniem gablot klasztornych...

Cenzura tekstów w gablotach klasztornych była ostra jak pejcz obosieczny Mateczki, który w spadku po niej Ojciec Markus odziedziczył...teraz on, niczym męczennik sen swój do cna ograniczając pilnował, aby reguła klasztorna niczym nie zmącona być nie mogła...

Rankiem jednak sen braciszków klasztornych został brutalnie przerwany...słychać było krzyki, wycie, łoskot tłuczonej, klasztornej gabloty...okazało się bowiem, że to Ojciec Markus zmasakrował gablotę brata Roostera kilofem z klasztornych piwnic zabranym...

Dziedziniec klasztorny zapełnił się, braciszkowie całkiem ogłupiali wzrokiem pytającym patrzyli...Ojciec Markus pomiędzy szlochem a jękiem wykrztusić zdołał, że zbrodnia się straszliwa dokonała...że oto bowiem w gablocie napisane zostało, że herezja na klasztor przyjdzie okrutna...i nie przyjdzie ona z ruskich monastyrów, ale z ukraińskich monastyrów banderowskich...wypowiadając te słowa osunąć mu się bezwładnie udało...

Całe popołudnie trwało cucenie Ojca Markusa...
...myśli sobie brat Roosterek: coś dla ciebie ta zabawa nie jest zdrowa...idź ty lepiej Roostereczku szukać swego monastyra... 

Torbę upchał i kij założył...furta na oścież mu została otwarta przez klasztornych, niezależnych halabardników Ojca Markusa, brata Podwójnego Endrju i brata Pepinio...

Furtę przekroczywszy brat Rooster strzepnąć proch ze swoich sandałów nie omieszkał dokładnie...










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze