niedziela, 30 kwietnia 2017

Papież w Egipcie czyli niewola islamska...

Z bloga wawel24...Wnikliwy obserwator zauważy, że Franciszek wybitnie ułatwia sobie sprawę. Nie jedzie tam, gdzie mordują chrześcijan zwykli muzułmanie, tylko jedzie tam, gdzie sprawa jest ewidentna, gdzie zamachów dokonało ISIS. W takim np. Pakistanie niemożliwa byłaby konferencja pokojowa w stylu tej egipskiej. Żaden z imamów nie mógłby wygłosić fałszywego stwierdzenia, ze islam nie ma nic wspólnego z przemocą. Ma. Mówił o tym Bededykt. Mówią o tym każdego tygodnia agencje prasowe, choć poświęcają temu 10 razy mniej miejsca, niż zamachom terrorystów. Mówi o związku islamu z przemocą  nie tylko nienawiść do „niewiernych”, bardziej mówi o tym wzajemna bratobójcza nienawiść szyitów i sunnitów, ich nieskończona, oślepieńczo bezwzględna wojna i zwierzęca nienawiść do siebie. Nie ma innego islamu. Jest taki, jakim go rozumieją w Pakistanie i w tych wszystkich krajach Afryki i Azji, gdzie wciąż są rzezie chrześcijan za samo noszenie krzyżyka i wymienienie imienia Jezusa. Jest taki, jakimi są opętani imamowie z każdego islamskiego kraju... 


Hart ducha to nie "rewolucja czułości", lecz odraza do kłamstwa
1.
Głównymi punktami pobytu w Egipcie były trzy spotkania: z prezydentem Abdelem Fattahem Al-Sisim, wielkim imamem muzułmańskiego uniwersytetu z Al-Azhar, Ahmadem al-Tayebem oraz z patriarchą koptyjskim Tawadrosem II oraz uświęcenie pamięci niedawnych zamachów na chrześcijań kopytjskich. Spotkania, jak to spotkania, wszyscy nasłuchiwali bardziej wystąpeń papieża i jego gospodarzy – i tym chcę się zająć.
W telegraficznym skrócie, to papież mówił o tym, że pragnienie władzy, handel bronią i ekstremizm religijny stwarzają poważne problemy społeczne. Że wielu ludziom tego regionu brak jest chleba, wolności i sprawiedliwości społecznej. Że rozwój, dobrobyt i pokój są „dobrami niezbywalnymi, zasługującymi na wszelkie poświęcenie”, podobnie jak równość wszystkich obywateli, swoboda religijna i wolność słowa. Że pragnie pokoju dla całego tego regionu, „w szczególności dla Palestyny i Izraela, Syrii, Libii, dla Jemenu, Iraku, dla Sudanu Południowego”. No i że przemoc jest zła i zło jest złe („zło rodzi zło”).
Nie mówiono prawie nic o Koranie, o naturze islamu (tak jak kiedyś mówił Bededykt XVI). Nie mówiono ani słowa o mordowaniu chrześcijan na trzech kontynentach i bynajmniej nie przez terrorystów z ISIS, tylko przez najzwyklejszych, szeregowych muzułmanów. Gros czasu poświęcono wyklinaniu wcielonego zła, którym jest ISIS, albo ogólnie: terroryzm (o czym wszyscy zresztą, nawet Putin, , i bez tej konferencji pokojowej wiedzą) i udowadnianiu, że ISIS nie ma nic wspólnego z islamem, a islam z przemocą. I na tym rytualnym pochwyceniu kozła ofiarnego (ISIS, nieokreślony terroryzm, przypominający tak znany u nas, nie mający narodowości, niezidentyfikowany nazizm), złożeniu na jego grzbiet grzechów wszelkich i pognaniu go, hen, daleko poza zasięg oczu przemądrych i już oczyszczonych rozmówców – treść cała się zakończyła. Ale niektórym wątkom trzeba jednak przypatrzeć się bliżej, bo wpisują się one w temat jawiącej się na horyzoncie schizmy w Kościele.

Wnikliwy obserwator zauważy, że Franciszek wybitnie ułatwia sobie sprawę. Nie jedzie tam, gdzie mordują chrześcijan zwykli muzułmanie, tylko jedzie tam, gdzie sprawa jest ewidentna, gdzie zamachów dokonało ISIS. W takim np. Pakistanie niemożliwa byłaby konferencja pokojowa w stylu tej egipskiej. Żaden z imamów nie mógłby wygłosić fałszywego stwierdzenia, ze islam nie ma nic wspólnego z przemocą. Ma. Mówił o tym Bededykt. Mówią o tym każdego tygodnia agencje prasowe, choć poświęcają temu 10 razy mniej miejsca, niż zamachom terrorystów. Mówi o związku islamu z przemocą  nie tylko nienawiść do „niewiernych”, bardziej mówi o tym wzajemna bratobójcza nienawiść szyitów i sunnitów, ich nieskończona, oślepieńczo bezwzględna wojna i zwierzęca nienawiść do siebie. Nie ma innego islamu. Jest taki, jakim go rozumieją w Pakistanie i w tych wszystkich krajach Afryki i Azji, gdzie wciąż są rzezie chrześcijan za samo noszenie krzyżyka i wymienienie imienia Jezusa. Jest taki, jakimi są opętani imamowie z każdego islamskiego kraju.  
image
Na tej egipskiej konferencji, jak w całym mainstreamie z lubością miesza się różne rzeczy, by poprzez manipulację pojęciową ukryć prawdę. Dwa główne fałsze są powielane. 1. ISIS nie ma niczego wspólnego z islamem. Otóż ma. Rzeszę potencjalnych morderców. Hipotetycznie (dowodzą tego biogramy zamachowców z ostatnich 5 lat) każdy wierzący muzułmanin jest wręcz predysponowany do bycia wojownikiem ISIS. Wystarczy tylko kilkanaście wizyt u odpowiedniego imama w odpowiednim meczecie i oto z cywilizowanego, „asymilowanego” doktora lub inżyniera, grzecznego sąsiada przeistacza się w krwiożerczą, opętaną wizją hurys – bestię. Drugi fałsz ma miejsce, gdy szarzy wyznawcy proroka mordują chrześcijan za to, że śmią nimi być. Wtedy często słyszymy o zamachu... terrorystycznym, choć jego sprawcy nawet nie znają tego słowa. Ale cel osiągnięty. Religia szejków od ropy nie uszkodzona... A jakiż to terroryzm? To klasyczny fanatyzm pseudoreligijny błędnie łączony z terroryzmem.
Gdy taką mamy sytuację, takie zakłamanie, to czas multireligijnych konferencji pokojowych kończonych modlitwami za dusze właśnie co zabitych powinien się wreszcie zakończyć, a nie rozkwitać w najlepsze mnożąc złudzenia i zamęt, a także chyba i ofiary, za które potem dyskutanci się zgodnie pomodlą...  
2.
Wrócmy do kilku szczegółowych wypowiedzi papieża i imama.
W Kairze papież Franciszek powiedział, że nie będzie pokoju na świecie bez odpowiedniej edukacji młodego pokolenia.
No u nas to powiedział Zamoyski (1600) i Staszic (1787). Można to powiedzieć też prościej, że dzieci muszą chodzić do szkoły.
Na konferencji na temat pokoju na egipskim uniwersytecie Al-Azhar mówił, że ze zła wypływa jedynie zło, a z przemocy tylko przemoc. Widać, że papież chciał tu coś powiedzieć o islamie, ale niestety, zabrakło mu odwagi Benedykta XVI by powiedzieć choć słowo prawdy o tej ideologii i Mahomecie. Więc powiedział to na takim poziomie ogólności, że można to zapisać, A=A, albo A implikuje A. I wszyscy imamowie przytaknęli... Jest to wg B.Latiniego 7. rodzaj kłamstwa („Siódmy rodzaj kłamstwa zdarza się wtedy, gdy chcemy odwieść kogoś od grzechu, nie czyniąc nikomu krzywdy”).
W przemówieniu na forum międzynarodowej konferencji papież położył nacisk na potrzebę dialogu międzyreligijnego i oświadczył: - Jesteśmy wezwani, by iść razem w przekonaniu, że przyszłość wszystkich zależy także od spotkania między religiami i kulturami.
Chrześcijanie ormiańscy też szli razem z muzułmanami. Przez pustynię w pochodach śmierci. Ginął każdy, kto nie wyrzekł się Chrystusa. Reszta też ginęła, tylko trochę później. Prawie 2 mln. w sumie. Było to pierwsze na taką skalę ludobójstwo. Z niego czerpali przykład później hitlerowcy. Dżamal Pasza (1872-1922) był wtedy władcą osmańskim. Oprócz niego animatorami ludobójstwa chrześcijan były postaci z parawolnomularskiej organizacji tureckiej.
W piątek na uniwersytecie muzułmańskim Al-Azhar w stolicy Egiptu, Kairze, że obowiązkiem przywódców religijnych jest sprzeciw wobec wobec wszelkich form przemocy i nienawiści.
Oczywiście jest to utopia, gdyż imamowie i rabini musieliby sprzeciwić się własnym świętym księgom... Powiedziane na tym poziomie ogólności wypełnia ponownie znamiona kłamstwa nr 7 (wg Latiniego).
Przemoc w imię Boga "zbezcześciłaby Jego imię"
Tu z kolei papież wyrywa z kontekstu fragment mowy cesarza bizantyjskiego Michała II Paleologa (1391-1425), jednego z wybitniejszych intelektualistów swego czasu, którą w dużym fragmencie nie bał się zacytować 12.09.2006 r. Bededykt XVI, za co naskoczyło na niego pół świata. Nie obawiajmy się. Na Franciszka nikt nie naskoczy. Wysoki poziom abstrakcji i pomiesznaie definicji kluczowych pojęć – trwale zabezpiecza przed niedogodnościami (Ali Agca, przedwczesna emerytura, potępienie mediów mainstreamowych itp.). Benedykt zacytował wtedy te słowa: „Pokaż mi, co nowego przyniósł Mahomet, a znajdziesz tam tylko rzeczy złe i nieludzkie, takie jak jego nakaz szerzenia mieczem wiary, którą głosił”. Wygłosił to też na uniwersytecie (na prawdziwym uniwersytecie, w Ratyzbonie, nie na „uniwersytecie muzułmańskim”). Jak widać uniwersytety są różne i zmienia się na nich przekaz dwóch przywódców duchowych jednej przecież i tej samej wiary. Czyżby któryś... kłamał? Kłamstwem może być też przemilczenie. Jest wiele rodzajów kłamstwa. Brunetto Latini, nauczyciel Dantego rozróżnia ich siedem.
3.
Z kolei gospodarz, rektor uniwersytetu Al-Azhar, wielki imam Ahmad al-Tajjib podkreślał w swym wystąpieniu, że "islam nie jest religią terroryzmu". Jak wyjaśnił, są ludzie, którzy źle zinterpretowali przesłanie tej religii.
Rozumie się. Socjalizm tak, wypaczenia nie. Identycznie teolog wyzwolenia abp Camara mówił o wprowadzaniu socjalizmu w obręb chrześcijaństwa. I wprowadzili. I dzięki temu możemy sobie poczytać relacje z kolejnych konferencji pokojowych. Szkoda, że Picasso już nie żyje. Maznąłby od ręki jakiegoś aniołka na temat egipskiej konferencji pokojowej mającej zaprowadzić „odprężenie w stosunkach”. Albo jakąś konwergencję. Konwergencję czułości. Trzecią drogę pomiędzy prawdą i kłamstwem – czyli... banał. Do niczego nie prowadzący, tylko przysłaniający istotę problemów.
„Następnie wielki imam stwierdził, że z tego samego powodu nie można uznać chrześcijaństwa za religię terroryzmu tylko dlatego, że "podnosząc krzyż" zabijano ludzi. Słowa te były odniesieniem do krucjat. Al-Tajjib mówił dalej, że także judaizmu nie można uznać za religię terroryzmu z powodu okupacji terytoriów palestyńskich. Muzułmański lider argumentował, że gdyby uznano islam za religię terrorystyczną, to nie można by też oszczędzić żadnej innej religii i cywilizacji.”
No cóż... wypada to zacytować coś z czasów, gdy ludzie mówili mądrze: Petrus Alfonsi, syn króla Portugalii i pierwszy mistrz zakonu Avis powiadał tak: „Nie otaczaj się nieprzyjaciółmi, bo jeśli zrobisz coś złego, oni to zapamiętają, twoje zaś dobre uczynki potępią”. Salomon mówił zaś: Głupiec nie rozumie tego, co mówisz, chyba że twoje słowa sprawiają mu przyjemność (cyt. Za B.Latinim).
Całe szczęście, że dla prasy poza imamami i papieżem wypowiedział się ktoś inny. W piątkowym wywiadzie dla dziennika "La Stampa" Tawadros II, patriarcha Koptyjskiego Kościoła Ortodoksyjnego  powiedział, że patriotyzm i edukacja są antidotum na terroryzm. Rozminął się tu z intelektualnymi zainteresowaniami Franciszka, dla którego patriotyzm znajduje się poza dziedziną jego zainteresowań, jak nam tego zresztą dowodzi w ostatnich dniach także nasz episkopat, solidarny całkowicie z przywódcą duchowym.
Po wizycie papieża watykaniści podkreślają, że swą wizytą, mającą głęboki wymiar ekumeniczny i międzyreligijny, papież chce też dodać otuchy chrześcijanom różnych wyznań, którzy padają ofiarą ataków i prześladowań. Szkoda, że tylko watykaniści. Bo w sumie, to wkładają Franciszkowi w usta to, czego nie miał zamiaru powiedzieć, a co było najważniejsze do powiedzenia.
4.
A co było do powiedzenia prawdziwego o islamie, poza tym, co kiedyś – na płaszczyźnie doktrynalnej – wyłożył Benedykt XVI? Wiele. Pierwsze ludobójstwo XX w. zrodzone przez nienawiść islamu do chrześcijaństwa. Wzorzec późniejszych ludobójstw.
Jazyd, Dżamal Pasza, Abu Muslim Al-Churasani, Al-Hadżadż, czy później Kaddafi, Saddam, Mubarak i Baszar Al-Assad – zrodzeni przez Koran tyrani, zbrodniarze i  - jak to nazywa Tarek Baddar –krwiopijcy „religii” islamskiej. „Turcja, Iran, Arabia Saudyjska, Bractwo Muzułmańskie, Al-Kaida i spokrewnieni salafici-dżihadyści mogą wszyscy nienawidzić ISIS i być przez niego nienawidzeni, ale wszyscy mają wspólną tę samą, bigoteryjną, supremacyjną ideologię islamistyczną, która bluzga trucizną przeciwko chrześcijanom” (...)Zostawmy ISIS i rywalizujące grupy terrorystyczne. Być dzisiaj chrześcijaninem w Turcji oznacza być celem, a to pogorszyło się od czasu nieudanego zamachu stanu w 2016 r. W “wyzwolonych” częściach Syrii rebelianci, którzy są zarówno salafitami, jak przeciwnikami ISIS, wyeliminowali chrześcijan i Druzów. Bycie chrześcijaninem w Iranie także jest niebezpieczne (...)Arabia Saudyjska, która gości setki tysięcy chrześcijańskich gastarbeiterów, produkuje i eksportuje na cały świat muzułmański powódź propagandy salafickiej, demonizującej nie-muzułmanów oraz propaguje na całym świecie ideę, że nienawiść wobec nie-muzułmanów jest wymogiem bycia prawdziwym muzułmaninem i że muzułmanie żyjący pod rządami zachodnimi nie są zobowiązani do żadnej lojalności wobec rządów krajów „niewiernych”. Arabia Saudyjska naucza więc  identycznych rzeczy, jak...ISIS, choć zwalcza ISIS. „Wszystkie te państwa i organizacja mają własne cele i plany, które często są ze sobą sprzeczne. Ta sama Turcja, która potępia Zachód „krzyżowców”, jest atakowana przez ISIS za bycie częścią ofensywy „krzyżowców” w Syrii. To samo państwo saudyjskie, które propaguje twardogłowe poglądy Abdula Wahhaba, jest celem ataków ISIS za to, że siedzi w kieszeni krzyżowców. Iran propaguje tezę, że USA stoją za ISIS, podczas gdy media popierające reżim egipski, twierdzą, że Ameryka popiera Al-Kaidę (...) Nawet jednak gdyby ISIS przestało istnieć jutro, nagromadziło się wystarczająco dużo trucizny w systemie regionalnym – w mediach, w dyskursie duchownych, w podręcznikach i książkach religijnych, w działaniach i zaniechaniach państwa – by dokończyć czystkę religijną tego burzliwego regionu.  (Tarek Baddar). Mamy tu gordyjski węzeł, splot nienawiści i interesów zwany religią, doprowadzający do końca czystkę religijną na chrześcijanach i wykładany w budowlach zwanych uniwersytetami, które to budowle lubią odwiedzać niektórzy przywódcy duchowi...
image
Studenci "uniwersytetu", który odwiedził Franciszek czekają na wykład imama (University students waiting to hear Sheikh Ahmed el-Tayeb, the grand imam of Al Azhar mosque)
Ociekająca krwią niemal w każdym tygodniu „szkarłatna nić zjadliwej chrześcijanofobii, jaka przewija się przez słowa i czyny Państwa Islamskiego, znajduje wiele odpowiedników poza tą organizacją”.
I to należało powiedzieć. Może jeszcze ilustrując swój wykład slajdem z mapą świata (wszak „uniwersytet” to), na której byłyby zaznaczone państwa i regiony, gdzie szeregowi wyznawcy Proroka mordują bezustannie, aż do całkowitej likwidacji tej populacji – ludność chrześcijańską.
5.
Przed wyjazdem do Egiptu papież nagrał posłanie wideo na trwającą w Vancouver konferencję TED 2017 (Technology Entertainment Design). Warto je obejrzeć na Youtube (można wybrać polską wersje językową). Nadaje się ono jako etap pośredni w zrozumieniu w czym ma korzenie organizowanie takich bezsensownych i nieprawdziwych (rezygnujących z powiedzenia prawdy) wyjazdów, jak ten do Egiptu. Zamieszczam kilka printscreenów z krótkim moim komentarzem. Jeśli czyjeś uczucia religijne trochę naruszę, urażę, to przepraszam – nie taki jest mój cel.
image
Na początku mamy oczywiście propagandę transportu migrantów.
image
Później mamy próbę stworzenia podbudowy naukowej do tej agitacji oraz wezwanie do jedności. Mamy tu porównanie rzeczywistości ludzkiej do świata pierwiastków, które ponoć (absurd) łączą się wszystkie ze sobą. No cóż. Epikur ujmował to zgrabniej, chcąc uzasadnić swój materialistyczny światopogląd mówił o atomach. Pierwiastki i atomy to raczej ulubiona sfera dociekań hedonistów. Wprawdzie nie posądzam Franciszka o skryte wyznawanie hedonizmu, ale z drugiej strony pamiętam, że w Rzymie hedonizm już od starożytności mocno się trzymał. Razem z tymi swoimi atomami i pierwiastkami jako... kluczem do zrozumeinia człowieka.
image
Co zwraca uwagę nie tylko w tym wystąpieniu, lecz prawie w każdej papieskiej mowie, to odrzucenie teologii grzechu JP II . Zamiast tego mamy teologię dialogu (interakcji, solidarności), stworzoną nieprzypadkowo przez publicystów (bo przecież nie przez filozofów) żydowskiego pochodzenia i niezwykle aktywnie propagowaną w Polsce stanu wojennego, jako padgatowkę po już montowany przez stolarzy dialogu – okrągły stół. Szczęście możemy odkryć, gdy otworzymy drzwi na świat zewnętrzny (czytaj: na emigrantów). Czekamy, aż papież pojedzie do Szwecji, Belgii, Holandii, Francji do stref NoGo. A czemuż by nie? I tam powie mieszkańcom dzielnic sąsiadujących z tymi enklawami fanatyzmu i przestępczości – żeby otworzyli swoje drzwi.
image
Czasem, przepraszam tu wszystkich, których to porównanie może obrazić, zdaje mi się, że słucham Jerzego Owsiaka. Niestety.
Czy wobec tych, co obrabiają babcie metodą na wnuczka, też mamy czynić dobro. Wszak, jeśli aż tak się narażają, to widać są w potrzebie. Powinniśmy zrozumieć – zgodnie z zasadą solidarności – że ludzie mają różne potrzeby. I otworzyć drzwi swoich serc i domów. Nie ważne, że kłamią. Dlaczego mają wydzwaniać i tracić pieniądze? Niech bez telefonów wejdą do domów naszych babć i dziadków i naszych domów. Pomóżmy im spakować rzeczy, bo przecież nie wypuścimy ich tylko z banknotami (pieniądze to nie wszystko). Niech wezmą też coś z dóbr trwałych. Gdy tak odmienimy swoje dusze i oddamy to, czego chcą ci, co są w potrzebie, to wprawdzie jeszcze na świecie wszyscy nie będą mieli po równo (sprawiedliwość społeczna), ale na pewno ten moment – ziemskiego raju - się przybliży. Jak duże muszą być ich niezaspokojone potrzeby, że aż zdecydowali się na poniżenie, którym jest kłamstwo. Oni bardziej zasługują na współczucie, niż my. (podobna logika odwrócenia sensu stosowana była przez przeciwników lustracji, z kapusiów, szpicli i nędznych kreatur robiono... osoby cierpiące, zasługujące na pomoc – robili tak Kuroń, Geremek, Frasyniuk et consortes). Zawsze gdy ktoś nawołuje do nieuwarunkowanego otwierania kieszeni w imieniu innych (pięknie tu się nadaje do tego filozofia „Innego”), to możemy mieć pewność, iż kryje się za tym niekiepski interes... pośredników. Interes, tych, którzy będą organizowali zbiórki dobroczynne i dzielili je pośród potrzebujących. Najzwyklejszy mechanizm państwa socjalistycznego – dystrybucja cudzego dobra odebranego tym, co uwierzyli, lub się wzruszyli w imię solidarności każdego z każdym, każdego pierwiastka z innym... Ci od metody na wnuczka, też przez telefon odwołują się do miękkiego serca i chęci niesienia pomocy. Metodą na wnuczka działa wiele organizacji i... państw. Wywody papieża czynią i nas bezbronnymi i czynią wywieszającym białą flagę chrześcijaństwo w Europie. To duża odpowiedzialność. Bo czas mamy taki, gdy siły antychrześcijańskie wzmogły ofensywę i jeśli do czegoś trzeba nawoływać chrześcijan, to do tego, by byli bardziej roztropni jak węże, niż czyści jak gołąbki, bo inaczej zginą. Jak gołąbki – w chmurkach.
Wg mnie hart ducha, to nie "rewolucja czułości" (cóż za demagogia, sofistyka i zagrożenie pobrzmiewa w tym zwrocie). Dobroczynność i hart ducha, to pojęcia z odrębnych kategorii. Hart ducha wykazywali JP II i Benedykt XVI, albo Leon XIII w swych encyklikach Humanum Genus i Rerum Novarum. O harcie ducha lepiej posłuchać Leona XIII.
W encyklice Humanum genus (20 kwietnia 1884) wypowiedział niezwykłe słowa, jeśli się w nie wmyśleć:

„Jeśli nie kochacie prawdy, to choćbyście twierdzili, że ją kochacie i stwarzalibyście takie pozory, wiedzcie, że w danym momencie zabraknie wam odrazy wobec tego, co jest fałszywe, i po tym da się rozpoznać, że w rzeczy samej prawdy nie kochacie".
JP II i Benedykt XVI o mało nie przypłacili śmiercią swego hartu ducha. Określanie mianem "hartu ducha" wywieszania białej flagi i organizowania Orkiestry Pomocy Migrantom, wybaczcie, to żart. Gruby żart.
Filozoficznie – pomieszanie z poplątaniem. Dialog, „inny”, otwieranie drzwi, rewolucja, czułość, „rewolucja my”, „rewolucja czułości”, interakcja pierwiastków (niektóre pierwiastki i związki pierwiastków są silnie toksyczne, śmiertelnie groźne, czułość wobec rtęci to samobójstwo), czułość to bycie na tym samym poziomie, co inni (kuriozalne stwierdzenie, oby tylko europejczycy nie potraktowali go dosłownie i nie zeszli na poziom czułości dzieci i młodzieńców muzułmańskich w miastach Europy, którzy wiadomość o każdym zamachu – nie mając niczego wspólnego z ISIS – witają okrzykami radości i aplauzu a w ankietach 60% z nich podaje, że nie ma nic przeciw samobójczym zamachom terrorystycznym – apeluję, wbrew słowom Franciszka, nie schodźmy na ich poziom... czułości, bo Europa spłynie krwią).  
---------------
Na zakończenie, zamieszczę b.ciekawe dwa fragmenty wypowiedzi francuskiej prawnik i polityk, Marine Le Pen z wywiadu dla katolickiego  La Croix.Proszę, żeby z uwagą przeczytać to, co mówi, niezależnie od tego, jaki się ma stosunek do niej. Ostatecznie ważne jest co ktoś mówi, a nie kto. I czy dane słowa pobudzają do głębszej refleksji. Czy tylko do marzycielstwa i... czułości.
Mówiąc o sobie, powiedziała, że jest osobą  "głęboko wierzącą",  ale że pomimo to jest wściekła na Kościół. Dodała następnie:  "Sądzę, że Kościół miesza się we wszystko – a nie zajmuje się tym, czym powinien. Moja opinia nie oznacza jednak, że nie żywię szacunku do określonych duchownych".
Na pytanie, czy zaprosiłaby Franciszka do Pałacu Elizejskiego – Marine stwierdziła:  "Z wielką przyjemnością i powiedziałabym mu to, co mówię w tej chwili do was, tj. żeby nawoływał do dobroczynności, przyjmowania bliźnich, czy cudzoziemców – bo nie szokuje mnie to bynajmniej. Jednakże okazywanie miłosierdzia powinno być wyłącznie indywidualne. Kto domaga się by państwa działały przeciwko interesom własnych narodów – nie stawiając żadnych warunków w przypadku przyjmowania dużych ilości migrantów – uprawia politykę. Powiedziałabym nawet, że jest to ingerencja polityczna – jako że papież jest głową państwa".





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze